czwartek, 30 października 2014

Chorwackie opowieści: przeuroczy mały Nin. :)

      "Tak, jestem szczęśliwa"- tymi słowami rozpoczyna się jeden z moich ulubionych wierszy Szymborskiej. I ostatnio zdałam sobie sprawę, że naprawdę właśnie taka jestem. I nawet pogoda, przez którą marznę szalenie, nie za bardzo psuje mi ten dobry nastrój. Wszystko powoli się układa, zaczyna wyglądać tak jak chciałam i nawet kierowcy autobusów czekają z otwartymi specjalnie dla mnie drzwiami na pustym przystanku, bo zobaczyli mnie biegnącą w lusterku. I wreszcie świeci nam w Krakowie słońce, bo ostatnie dni mgliste szalenie były. I właśnie to słońce przypomniało mi ostatnie miejsce w Chorwacji, gdzie zatrzymaliśmy się na kilka godzin w drodze powrotnej i przez to jechaliśmy całą Słowację w ciemnościach. I był to jeden z gorszych fragmentów podróży, jaki przeżyłam do tej pory. A że stara jestem, to trochę przeżyłam. ;) Ale warto było się zatrzymać, bowiem malutki Nin jest absolutnie cudowny i żałowałabym bardzo, gdybyśmy go ominęli.


niedziela, 26 października 2014

Chorwackie opowieści: Vransko jezero.

       Nie da się ukryć, że ostatni tydzień dość mocno dał wszystkim w kość. Osobiście najchętniej zakopałabym się pod kołdrami i zapadła w sen zimowy, bo takie dni jak minione powinno się przesypiać. Li i jedynie. Niestety, na taki komfort nie mogę sobie pozwolić, za dużo obowiązków mam na głowie, więc pozostaje zacisnąć zęby i założyć kilka swetrów na siebie. Idealne również na taką pogodę są wspomnienia ciepłych wakacji i w ten sposób powstała kolejna opowieść o Chorwacji i jej największym jeziorze, które urzekło mnie chyba najbardziej podczas całego naszego tam pobytu. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. :)



niedziela, 19 października 2014

Chorwackie opowieści: Zadar.

       Już za nami połowa października, dni robią się coraz krótsze i coraz smutniejsze, bo osobiście bardzo nie lubię tych chłodnych i deszczowych wieczorów, które zaraz nastąpią. A że czasy siedzenia pod kocykiem z herbatką i dobrą książką minęły raczej bezpowrotnie (bo teraz co najwyżej mogę sobie posiedzieć z materiałami do magisterki bądź licencjatu), trzeba zadowolić się wspomnieniami z wakacji i snuciem planów kolejnych wyjazdów (a tych mam już stanowczo zbyt dużo ;p). Postanowiłam zatem wzorem włoskich opowieści przedstawić w podobny sposób wyjazd do Chorwacji, ponieważ nie da się o wszystkim napisać w jednej tylko notce. Na pierwszy ogień wybrałam Zadar, bowiem zrobił na mnie chyba największe wrażenie podczas całego wyjazdu. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. :)


niedziela, 12 października 2014

Jak dobrze nam zdobywać góry: jesienne Tatry.

       Wiadomym jest, że po całym ciężkim tygodniu, wypełnionym pracą i hasaniem na zajęcia oraz niespodziewanym i bardzo uciążliwym katarem jedyne o czym się marzy w sobotni poranek to długi i spokojny sen, a później totalne leniuchowanie. Pewnie właśnie dlatego w piątek wieczorem siedzieliśmy przy laptoku i planowaliśmy gdzie by tu się wybrać w góry. Zastanawialiśmy się początkowo nad Łysicą, później stanęło na Turbaczu i po zaplanowaniu całej trasy stwierdziliśmy jednak, że taki ładny dzień na jaki sobota się zapowiadała trzeba spędzić w miejscu, gdzie będą ładne widoczki. I w ten właśnie sposób zamiast się nieco w sobotę wyspać (bo w przypadku opcji z Turbaczem pobudkę planowaliśmy koło 8 rano) zerwaliśmy się punktualnie o piątej, żeby w miarę spokojnie dojechać na Łysą Polanę i wybrać się w Tatry, bo dawno nas tam nie było. A sezon górskich wędrówek warto zakończyć z przytupem. I tak właśnie go zakończyliśmy. :)

na zakończenie sezonu selfie w najbardziej mainstreamowym miejscu Tatr. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...