niedziela, 16 marca 2014

Krasnoludki są wśród nas.

       Jest takie miasto w Polsce, w którym zamieszkały krasnale. Jest ich obecnie kilkadziesiąt, ale liczba ta stale wzrasta, pojawiają się bowiem od czasu do czasu w nowych miejscach. Każdy ma swoje imię i historię, a wszystko to jest bardzo ładnie zebrane i skatalogowane na ich własnej stronie internetowej krasnale.pl
       Z racji niewielkiego wzrostu zdarzało się czasem, że i mnie ktoś określił mianem "krasnala", chociaż nie powiem, żebym obecnie miała z tego powodu jakieś większe kompleksy. A nawet wprost przeciwnie. ;p Można więc powiedzieć, że odczuwam z krasnalami pewną więź, toteż zawsze mnie do nich ciągnęło. A skoro Wrocław (bo to właśnie miasto wzięły w posiadanie te niewielkie istotki) przyjął je tak serdecznie, to stwierdziłam, że i mnie tam będzie dobrze. Dotychczasowe wizyty utwierdzały mnie w prawdziwości tego założenia, więc gdy wraz z Tomkiem postanowiliśmy zrobić sobie pierwszą wycieczkę w tym roku, to Wrocław pojawił się jako jedna z pierwszych propozycji. A powszechnie wiadomo, że zwykle pierwsze pomysły są najlepsze i nieważne ile później będzie kolejnych propozycji, to i tak ten pierwszy najczęściej zostaje zrealizowany. Tak było i tym razem. :)
      
Poranny Wrocław zaskoczył nas niby banalnie prostym faktem- świeciło słońce, za czym jednak w Krakowie ostatnio można było bardzo tęsknić. ;) I przez cały weekend dzielnie nam towarzyszyło, czasem nawet świecąc zbyt mocno. Zwłaszcza Tomkowi, który zapomniał okularów przeciwsłonecznych i na większości zdjęć wyszedł tak, że nie nadają się do publikacji w szerszym gronie. Zresztą, nie ukrywam, że bardziej skupiłam się na tropieniu i robieniu zdjęć krasnalom, dlatego wśród fot z Wrocławia zaledwie na kilkunastu można znaleźć nas. ;)
       Pierwszego naszego krasnala znaleźliśmy przy ulicy Cybulskiego, gdzie wygrzewa się w słońcu na dziedzińcu instytutu w pobliżu tablicy upamiętniającej 60-lecie Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego i wygląda zdecydowanie przesłodko.


       Z jednym z krasnali utożsamiam się dość mocno, dlatego też postanowiłam, że koniecznie musimy sobie machnąć wspólną fotę, aczkolwiek nie jestem pewna czy nawet na tą chwilę się obudził. Krasnalem tym jest bowiem Śpioch, drzemiący sobie spokojnie u zbiegu ulic Św. Mikołaja i Odrzańskiej. Spał czy nie spał- na zdjęciu wyszedł zacnie. A na pewno lepiej ode mnie. ;)


     Przy ulicy Św. Mikołaja swoje miejsce zamieszkania znalazło kilka innych krasnalów, w tym jeden z sercem na dłoni- WrocLovek, który promuje miasto jako najbardziej przyjazne krasnalom. I zdecydowanie coś w tym jest, bo był najbardziej fotografowanym krasnalem, jakiego udało nam się spotkać we Wrocławiu. 

     
       Niedaleko obok niego umieściły się dwa skrajnie różne duety- Pożarki oraz Ogorzałek i Opiłek. Nie trzeba mówić do którego duetu nam bliżej. ;p


      














       Prawdziwą enklawą krasnoludków jest zdecydowanie wrocławski Rynek, gdzie część z nich ukryła się dość mocno, zaś niektóre dzielnie pozują do zdjęć i zachęcają nawet do zakupów- jak przykładowo przesłodki Suvenirek. Mnie zachęcił bezsprzecznie i w ciągu kilku minut stałam się właścicielką materiałowej torby z własnym krasnalem. Tak na pamiątkę. :)


       Jest też na rynku krasnal, z którym najbardziej mógłby się utożsamić Tomek, zwłaszcza podczas naszych kulinarnych podróży małych i dużych. ;) Dodatkowo jednak o krasnalu krąży plotka, że pogłaskanie jego objedzonego brzucha przynosi szczęście i zwiastuje podróż do krainy marzeń- czyli pewnie do jakiejś absolutnie przepysznej restauracji, których we Wrocławiu nie brakuje. My pogłaskaliśmy i w takiej właśnie wylądowaliśmy- czyli w plotce tkwi jakieś ziarenko prawdy. ;)

       Najbardziej pomysłowe wg mnie są jednak krasnoludzkie oddziały bankowe, które można napotkać w dwóch miejscach. Widać, że Wrocław naprawdę dba o swoich małych mieszkańców.



     














      
      
       Chociaż nie wszyscy odpłacają mu tym samym i dlatego właśnie na ulicy Więziennej można spotkać krasnoludka za kratami, z wielką kulą przykutą do nogi. Jest to też krasnal, który sprawił nam najwięcej problemów, bowiem szukaliśmy go przez dwa dni i dopiero na chwilę przed wyjazdem go dostrzegliśmy. Jakoś tak się przyzwyczaiłam, że szuka się krasnoludków na poziomie stóp, a nie nieco wyżej, stąd też tego chronicznie przegapialiśmy. Ale udało się uwiecznić jego ciężki los na zdjęciu, ku przestrodze. ;)



       Niemalże na przeciw cierpiącego krasnala znajduje się jego przeciwieństwo- cieszący się z życia, siedzący dumnie na swym motorze- krasnal włoski, który wydał nam się szczególnie bliski, pewnie przez fakt, że za miesiąc sami będziemy we Włoszech. ;) Obyśmy byli równie radośni jak on. ;p

       Przez jeden krótki weekend (odkąd pracuję wszystkie weekendy są strasznie krótkie i tak bardzo szybko się kończą, zwłaszcza te spędzane poza domem) udało mi się znaleźć łącznie trzydzieści cztery krasnale, a patrząc po mapie, na której są rozmieszczone wszystkie (a na pewno większość z nich, bo kilka, które znalazłam, nie są na niej zaznaczone) jest to zaledwie ich część. Ma to swoje plusy, bowiem dzięki temu jest kolejny powód, żeby zawitać do Wrocławia po raz kolejny i odszukać resztę, która się przed nami schowała albo znajduje się w miejscach, do których po prostu nie dotarliśmy. To naprawdę wciąga i jest na pewno niecodziennym sposobem zwiedzania miasta. Zdecydowane brawa dla Wrocławia za krasnoludzką inicjatywę. ;)
     I na koniec jeszcze najbardziej oczytany krasnoludek- Bibliofil, bo z nim też zdecydowanie bym się dogadała. Aż żałowałam, że nie miałam na tyle czasu, aby siąść sobie razem z nim i w ciszy poczytać coś ciekawego. Może też by zdradził co też lubi czytać najbardziej i czego nie znosi w książkach. Ale to może następnym razem. ;)



~~Madusia.

Ps. Część opisów krasnali pochodzi ze wspominanej już powyżej strony krasnale.pl


2 komentarze:

  1. Ahh Wrocław.. :)
    Rynek jest ladny,te krasnale też :)

    Pozdrawiam,Magda !! :D
    magdziaik.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrocław naprawdę dba o swoich małych mieszkańców :)
    Nawet w planach mam znaleźć je wszystkie. Swego czasu w Informacji Turystycznej można było dostać (kupić?) mapę wrocławskich krasnali i odhaczać te znalezione. :)

    http://geocachingpomojemu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. :)
Jeśli możesz, zostaw adres, będzie łatwiej mi się odwdzięczyć. :)
I nie pisz obs za obs, jeśli chcesz- zaobserwuj. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...